Gdzie warto zjeść w Pieninach - nasze TOP 7


Kuchnia góralska 


Jedzenie ważna rzecz, a jeszcze ważniejsza w górach, kiedy to większość dnia spędzamy aktywnie na szlakach i stokach. Pożywienie zaspakaja bowiem nie tylko fizjologiczny głód, ale również pełni istotną funkcję motywacyjną. Z większą łatwością podejmujemy wyzwania mając świadomość, że nasz trud zostanie wynagrodzony smacznym posiłkiem. (Dobra jeszcze tylko godzinka zejścia i czeka nas kawka i pierożki w schronisku. Szybciej przejdę - szybciej zjem. Biegnę!)
Eksplorując w tym roku Pieniny wyjątkowo zależało nam, aby trafiać w sprawdzone miejsca. Jak zazwyczaj korzystaliśmy z trzech źródeł - opinie z Google (najczęściej), opinie z Facebook'a oraz opinie z TripAdvisor.

Menu kuchni góralskiej obfituje w dania mięsne, w związku z czym oferta jedzeniowa w restauracjach zawężała się dla nas każdorazowo o jakieś 70 %, coś na zasadzie NIE DLA PSA KIEŁBASA.
Wśród pozycji MUST EAT znajdujemy: jagnięcinę, baraninę, golonkę, zupę kwaśnicę na żeberkach. Jest też placek ziemniaczany, ale z gulaszem. Większość dań mącznych okrasza się tłuszczem zwierzęcym: smalcem lub słoniną. Pomyślicie teraz, że NIE-mięsożercom zostaje teraz nic innego jak napicie się grzańca z oscypkiem. Nic bardziej mylnego. Za moment przekonacie się, że kuchnia góralska potrafi rozpieścić również
(semi-)wegetarian.Poniżej spisaliśmy 7 miejsc, w których warto zatrzymać się chwilę krótszą, bądź dłuższą przy okazji odkrywania Pienin.


1. Schronisko pod Durbaszką (Jaworki)





Schronisko pod Durbaszką (850 m n.p.m.) - schronisko górskie położone w Małych Pieninach. Po niełatwym trekkingu w śniegu widząc tabliczkę "Schronisko pod Durbaszką 5 min." zastanawialiśmy się, czy to oby nie fatamorgana. Tyle wygrać.
Na miejscu zamówiliśmy cappuccino (8 zł) i pierogi ruskie (10 niedużych sztuk - 14 zł). 
Ceny, szczególnie jak na schronisko bardzo przystępne. Jedzenie smaczne. Na miejscu panuje przyjemny klimat charakterystyczny dla schronisk ukrytych w górach. Idealne miejsce na przekąszenie czegoś i ogrzanie się przy cieple rozpalonego kominka.




Należy pamiętać, że Schronisko pod Durbaszką nie prowadzi sprzedaży alkoholu oraz nie można płacić kartą. Jak to stwierdził Młody Pan za ladą: Taka technologia do nas jeszcze nie doszła (oczywiście miał na myśli terminal a nie alkohol).

2. Schronisko Orlica (Szczawnica)



Schronisko Orlica (520 m n.p.m.) - górskie schronisko turystyczne.
W przeciwieństwie do większości schronisk dostanie się do tego miejsca nie wymaga długiej, wyczerpującej wędrówki. W Internecie możemy spotkać się z zarzutami pod tytułem: Łoo, co to za schronisko skoro nie leży wysoko w górach. To nie jest schronisko, zmieńmy nazwę na przydrożna kantyna! I rzeczywiście jest to nieco zadziwiające, ale położenie tego schroniska w naszym przypadku nie wzbudziło takiego emocjonalnego wzburzenia. Wręcz przeciwnie.
Zdobywając niewielkie wzniesienie możemy podziwiać cudowną panoramę Pienin. Widok ten zapiera dech w piersiach, cieszy oko i jest ukojeniem dla ducha. Szczególnie jeśli nie musisz dzielić tego widoku z innymi turystami. 
Zamówiliśmy pierogi z bryndzą (15 zł) - a więc pierogi z serem owczym. Pierogi te w odróżnieniu od pierogów ruskich charakteryzowały się słono-kwaśnym smakiem. Pan T. był wniebowzięty - dwa ulubione smaki zamknięte w jednym pierogu (a pierogów było dużo więcej).


3. Karczma u Polowacy (Szczawnica)


Restaurację tę odwiedziliśmy po raz pierwszy 2,5 roku temu, kiedy pierwszy raz zawitaliśmy w Pieninach. Skosztowaliśmy wówczas górskiego pstrąga, który był chyba najlepszą rybą, jaką dane nam było w życiu trawić. Pewne było, że i podczas tego wyjazdu zawitamy w to sprawdzone miejsce.
Choć menu kusi wieloma pozycjami, ograniczona rozciągliwość żołądka zmusiła nas do wyboru jednej pozycji. Oczywiście wybór ponownie padł na smażonego pstrąga górskiego z frytkami i barem sałatkowym (cena zestawu różni się w zależności od wielkości ryby jaka nam przypadnie. Cena za zestaw wynosi ok. 27 zł).



Warto mieć na uwadze, że Karczma u Polowacy jest zazwyczaj mocno oblegana. Planując posiłek trzeba pamiętać, że możemy trochę poczekać na stolik i na realizację naszego zamówienia. Na szczęście oczekiwanie na pewno wynagrodzi pyszne jedzenie.

4. Cafe Helenka (Szczawnica)

Elegancka kawiarnia należąca do kompleksu uzdrowiskowego w Szczawnicy. Zdecydowanie warto spróbować sernika karmelowego (16zł), który prawdopodobnie jest stałą, charakterystyczną dla tego miejsca pozycją w menu. Spory, bardzo słodki kawałek zdecydowanie można zjeść na pół (o ile ma się z kim zjeść). W Cafe Helenka serwują włoską kawę Illy - pierwsza klasa!
Sernik karmelowy - 16zł 
Cappucino - 10 zł





5. Pizzeria Zapiekana (Krościenko nad Dunajcem)

Będąc w górach niekoniecznie planowaliśmy zajadać pizzę, ale niestety Krościenko (a tutaj mieszkaliśmy) nie może się pochwalić zbyt dużym wyborem restauracji. 
Z tego co wywnioskowaliśmy "Zapiekana" jest chlubą lokalsów. Jest taką kremówką Wadowiczan, kebabem dla Turków, piernikiem dla Toruńczyków. 
Trochę włoska, trochę amerykańska (bo podawana z sosami), trochę góralska (bo można zjeść ją w towarzystwie oscypka). Ale na całe szczęście smakowała całkiem dobrze.
Lokal przyjazny zwierzętom. Istnieje możliwość zamówienia pizzy z dowozem.


6. Cukiernia Piotrowscy (Krościenko nad Dunajcem)



Cukiernia położona obok co najmniej dwóch innych cukierni. Na szczęście zdecydowaliśmy się jej nie pomijać. Mieliśmy okazję skosztować cappuccino, kremówki, pączki i bułeczki "ze serem", o które prosił co drugi klient. Nie mieliśmy ochoty na bułeczki z serem, ale ulegliśmy wpływowi społecznemu. Okazało się, że poza tym, że są ze serem a nie z serem nic je szczególnego nie wyróżnia.

7. Goralská reštaurácia „U Petrika” - Czerwony Klasztor






W miejscowości Czerwony Klasztor na Słowacji (tuż przy granicy) znajduje się regionalna góralska restauracja. Byliśmy bardzo miło zaskoczeni wystrojem, bogatym menu i bardzo sprawną obsługą. Zamówiliśmy smażony ser z frytkami i sosem tatarskim (Smažený sýr s hranolkami a tatarskou omáčkou). Cena za zestaw to 6,6 euro = ok. 30 zł.



Pan T. kiedy spostrzegł przed sobą niewielki talerzyk z niewielkim wypełnieniem wypowiedział swoje, wypowiedziane przy takich okazjach pocieszające zdanie: Najwyżej później jeszcze sobie coś przekąszę/ A mamy w razie czego w domu coś do jedzenia? W takich momentach zaczyna nerwowo przywoływać różne zasady racjonalnego żywienia, spośród których największe ukojenie przynosi fakt, że najzdrowiej zjeść to tak na 80% się najeść.
Jednak ku naszemu zdziwieniu  porcja okazała się być bardzo niepozorna.
Wizualnie rzeczywiście niewielka, ale jakby nie było to bardzo tłusty posiłek, dzięki czemu prędko następuje nasycenie. Jeśli chodzi o smak: był bez zarzutu i jeśli tylko będziemy w Pieninach z pewnością wrócimy tam raz jeszcze. I prawdopodobnie na to samo :) Pycha!



A&T



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz