Marzamemi - najbardziej malownicza rybacka wioska na Sycylii

Marzamemi - czy rzeczywiście tak piękne jak je malują?


O odwiedzeniu Marzamemi marzyłam od razu, odkąd zobaczyłam pierwsze zdjęcie z tej miejscowości. Pospiesznie sprawdziłam jej położenie na mapie, aby oszacować na ile szybko uda nam się zrealizować moje marzenie.

Marzamemi  Taverna La Cialoma
Taverna La Cialoma 
Nie bez powodu fotografie wykonane w Marzamemi wykorzystywane są do promowania całej Sycylii. Mowa tu przede wszystkim o ujęciu, na których widnieje najbardziej rozpoznawalna restauracja Taverna La Cialoma. Kolorowe stoliki i krzesła, średniowieczne mury oplątane winoroślami i wszechobecność ceramiki. Wszystko to tworzy bajkową scenerię, której chcemy stać się częścią.

Marzamemi  Taverna La Cialoma
Taverna La Cialoma
Marzamemi Plac Główny


Czy Marzamemi utrzymało swoją magiczność, czy okazało się wytworem poszukującej piękna wyobraźni? Chodźcie z nami na przechadzkę!

Marzamemi wieczorową porą


Do Marzamemi zajechaliśmy na wieczór, załapując się jeszcze na końcówkę zachodzącego słońca. Auto zostawiliśmy na strzeżonym parkingu, ok. 10 min. pieszo od ścisłego centrum.
Pierwsze wrażenie - podobno najważniejsze (choć jak pokazuje rzeczywistość nie zawsze to pokrywa się z prawdą) wprowadziło nas nieco w zakłopotanie.
Spodziewaliśmy się, że od progu zostaniemy wchłonięci w baśniową scenerię. Tymczasem jeszcze przed dotarciem na plac główny musieliśmy minąć zatłoczony deptak, który pokazuje, że konsumpcjonizm rozgościł się nawet w małej rybackiej wiosce w południowo-wschodniej części Sycylii. Pierwsza myśl: Hej, jesteśmy w Międzyzdrojach! Stragany z klasycznymi pamiątkami z wakacji, turystyczne atrakcje pokroju cymbergaj, rzucanie piłką do koszykówki za monety, łowienie metalową ręką niekochanych pluszaków. O tym nikt na blogu nie pisał, pisali tylko o tym, że Marzamemi to Taverna La Cialoma, ceramika, pozostałości po starej tuńczykarni i plac Reginy Margherity.

Plac Reginy Margherity Marzamemi wieczorem
plac Reginy Margherity

Donna Nina - pierwsza kobieta, która złamała mi serce

Znacie to specyficzne uczucie tęsknoty, przywiązania do miejsc, w których nigdy nie byliście?
Mi towarzyszy dość często, a to za sprawą wyobraźni, z której właściwości często korzystam.
I choć Marzamemi odwiedziłam dopiero 1,5 tygodnia temu prawie cały rok myślami byłam przy jednym konkrentym miejscu. Było to zdjęcie z Internetu maleńkiej restauracji Donna Nina, które przez cały rok nosiłam na tapecie w swoim telefonie. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy któregoś dnia usiądę z Panem T. pod kaktusem przy stoliku i z rozkoszą spiję lampkę czerwonego wina. Narosło wiele oczekiwań wokół tego miejsca. Klasycznie i tym razem okazały się zgubne. Wchodząc na główny plac bez trudu odnalazłam to miejsce. Pierwsza myśl: Moja Donna Nina! Pojawiły się we mnie emocje wzruszenia. Tak wyczekane spotkanie.

Marzamemi Donna Nina


Donna Nina nie była moją małą tawerną na uboczu. Donna Nina okazała się być obleganą restauracją nastawioną na turystów. Wieczorem ledwo co udało mi się ją uwiecznić na zdjęciu. Dzięki życzliwości przechodniów udało się na chwilę wstrzymać ruch, by w jedną sekundę kliknąć zdjęcie.
Ostatecznie zrezygnowaliśmy z wypicia lampki wina (7 euro) z powodu nieprzyjemnej obsługi.

Po pierwsze zdystansuj się...

Marzamemi Nero d'Avola


Po niezbyt przyjemnym zderzeniu z rzeczywistością postanowiliśmy się nieco oddalić od obleganego placu głównego, tak by w spokoju znaleźć rozwiązanie sytuacji. Przez cały czas podróżowania po Sycylii najbardziej krzepiąca była myśl pod tytułem: Mamy auto. Mamy wszystko. Jeśli nie spodoba nam się zastane miejsce, wsiadamy i jedziemy przed siebie, szukając czegoś dla nas.
Totalna swoboda i wolność wyboru.
Ukryliśmy się między skałami, tuż przy morzu. Na tyle blisko, by móc uważnie przyglądać się rytmowi miasta z bezpiecznej odległości i na tyle daleko, by móc rozstawić nasze metalowe kubki podróżne i napełnić je wyczekiwanym sycylijskim winem Nero d'Avola.
Postanowiliśmy udać się wcześniej spać i wstać skoro świt, mając nadzieję na przechytrzenie turystów.

Jedno miasto - dwa oblicza

Marzamemi Droga do Terrazza di Taverna la Cialoma
Droga do Terrazza di Taverna la Cialoma
Obudziliśmy się o godzinie 6:30. Razem z nami budziło się słońce, które powoli wkradało się w marzameńskie uliczki. Poza nami, na ulicach napotykaliśmy jedynie na dwie grupy ludzi: biegaczy i właścicieli psów. To właśnie w Marzamemi spotkaliśmy psa w okularach przeciwsłonecznych. Do tej pory ciężko nam wyjaśnić tę zagadkę. Podobno Włochy najbardziej ze wszystkich krajów europejskich upodobali sobie noszenie okularów przeciwsłonecznych (nawet zimą). Skoro żyjemy w coraz większej symbiozie z czterołapcami, być może i oni postanowili podążać za panującymi trendami.

Marzamemi o poranku



Marzamemi o poranku

Marzamemi z rana, bez tłumu ludzi to całkiem inne miasto. Drugi biegun tego, co zastaliśmy wczoraj wieczorem. Nareszcie mogliśmy stać się częścią sielankowej scenerii, na którą tak czekaliśmy. Wcześnie rano był czas i przestrzeń, aby zatrzymać się i dostrzec piękno najdrobniejszych szczegółów, które znajdowaliśmy na każdej uliczce. Ścienne malowidła, ceramiczne wytwory, kompozycje roślinne. Wszystko inne, wszystko piękne.
To było jedno z tych miejsc, w którym znajdowaliśmy ogromną przyjemność włócząc się bez celu.

Ceramika w Marzamemi

Roślinność w Marzamemi

Roślinność w Marzamemi

Roślinność w Marzamemi


Street-food marzeń


Mając słabość do roślin to właśnie im poświęcaliśmy sporą część uwagi. Zrodziła się w nas dziecięca radość, kiedy odkryliśmy, że na ulicach i przy restauracjach stoją donice, w których rosną...zioła. Dokonując tego odkrycia zaczęliśmy co krok spotykać Bazylię, Rozmaryn i Oregano. Myślę, że ziół było o wiele więcej, ale właśnie te trzy byliśmy w stanie rozpoznać po wyglądzie i zapachu.
Przechodząc obok jednej z restauracji, szczególnie obficie porośniętej bazylią, pozwoliliśmy sobie zerwać jedną łodyżkę. Odważnym szczęście sprzyja. A gdyby kradzież się nie powiodła, moglibyśmy napisać posta, o tym jak żyć ze skręconym przez Sycylijczyka karkiem. 
Przygotowaliśmy sałatkę caprese. Bazylia miała całkiem inny smak, niż dotąd nam znana. Nie ma się co dziwić, w Marzamemi wzrastała w naturalnych dla niej, sprzyjających warunkach. Aromatyczna, o głębokiej zieleni, grubych liściach i bardzo intensywnym smaku. Prawdziwa uczta dla zmysłów!

Bazylia w Marzamemi

Zioła w Marzamemi


Zioła w Marzamemi

Marzamemi - krzesła na ścianie


Miejsca godne polecenia w Marzamemi

Panificio Migliore 2 - Via Regina Elena 43

kawiarnia Panificio Migliore 2 Marzamemi
Panificio Migliore 2 - Via Regina Elena 43

Spośród dużego wyboru zdecydowaliśmy się na cappucino i cornetto z nutellą. Wszystko wyglądało smakowicie. We włoskich piekarnio-cukierniach nie jest łatwo podejmować decyzje. Trafialiśmy na sprzedawców, którzy oczekiwali, że w momencie przekroczenia progu sklepu wykrzyczymy, po co przyszliśmy. Sprzedawca wpatrzony w ciebie. Przebiera niecierpliwie nogami. Ręce rwą się do pakowania zakupów i nabijania na kasę. By zyskać nieco więcej czasu na zastanowienie się zaczęliśmy używać jednego zwrotu: Un momento, per favore. Tymczasem w naszych głowach rozgrywał się znany dramat: cornetto? genovese? cassatelle? Okej. Dzisiaj cornetto. Con ricotta? pistaccio? nutella?
Ostatecznie podejmujesz decyzję pod wpływem impulsu.
Na szczęście każdy wybór jest dobry.


kawiarnia Panificio Migliore 2 Marzamemi Nutella
Cornetto z nutellą i cappucino


Il tuo Gelato 2 - Via Letizia 7

Podobno mają w sprzedaży przepyszne lody, których niestety nie dane nam było spróbować. Dlaczego? Sami spójrzcie. Nie znaliśmy jedynie znaczenia słowa Riposo. Po przewertowaniu kieszonkowego słownika w mgnieniu oka potwierdziły się nasze obawy.
Riposo to nic innego jak odpoczynek.
Zasłaniamy żaluzje. Wywieszamy kartkę wyrwaną pośpiesznie z notatnika i zarządzamy wolne.
Z tym się nie dyskutuje.


Odpoczynek w Marzamemi
Dzisiaj dzień odpoczynku


Campisi Conserve Prodotti tipici siciliani - Via Marzamemi 12

Sklep oferuje sprzedaż lokalnych produktów, nie tylko sycylijskich, ale również tych pochodzących z samego Marzamemi. Ceny w stosunku do innych sklepów (choćby ulicę dalej) bardzo korzystne. Dużo promocji i degustacji. W Campisi Conserve próbowaliśmy smaczną pastę z tuńczyka i pistacji.

4 komentarze:

  1. Kochani.
    Wielkie dzięki za tą podróż. Jako miłośniczka kolorów i urokliwych miejsc, dziękuję że mnnie tam zabraliście... teraz ja będę nosić zdjęcie na tapecie telefonu ;)
    Cudowny post i wspanałe zdjęcia... pozdrawiam i będę do Was zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykle urokliwe miejsce! Trudno oderwać wzrok od zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy. Staraliśmy się oddać klimat tego miejsca za pomocą zdjęć. Chyba się trochę udało ;)

      Usuń
  3. Jako miłośniczka Włoch i takich pięknych widoków, jakie mi zaserwowaliście, czuję się przekonana do pojechania tam! Ja też tak mam, że na coś się nakręcę a potem rzeczywistość nie zawsze jest tak bajkowa, choć później jednak okazuje się, że jakaś magia jest gdzieś tam głęboko skryta, chociażby w trzeciej linii zabudowy i daleko od turystów ;) Nie fajnie, że knajpka do której tak bardzo chcieliście pójść okazała się niegościnnym niewypałem. Mam nadzieję, że inne miejsca wynagrodziły Wam te przykre wrażenia! :)

    OdpowiedzUsuń